Jakiś
czas temu wspominałam, że mam zamiar znacznie ściąć włosy. W zeszłym tygodniu
tak też zrobiłam. Skróciłam włosy z 60,5 cm do 35 cm. Zależało mi głównie na
pozbyciu się zniszczonych, wcześniej farbowanych włosów. Włosy odżyły, ale na
końcówkach wciąż mam resztki farby. Ciągle przyzwyczajam się do
krótszych włosów i na razie mogę stwierdzić, że znacznie łatwiej o nie zadbać
następnego dnia po myciu. Reaktywacja falo-loków jest znacznie łatwiejsza. Co nie znaczy, że nie zamierzam wracać do poprzedniej długości. Dalej będę próbować przyśpieszyć swój porost i póki co kontynuuję suplementację skrzypokrzywą.
W każdym razie zapraszam na kolejne
Spa dla włosów. Tym razem użyłam:
Mycie:
Balsam myjący Sylveco
Maska: Kallos
Caviar
Stylizacja: Żel
z siemienia lnianego
Włosy
umyłam balsamem myjącym Sylveco, którego próbkę dostałam podczas jednych z
zakupów. Balsam fajnie się pienił, miał lejącą konsystencję i dziwny zapach. Na
odciśnięte z nadmiaru wody włosy nałożyłam maskę Kallos Caviar, którego odlewkę
udało mi się wygrać. Po 20 minutach spłukałam włosy letnią wodą, odcisnęłam i
wgniotłam w nie porcję żelu lnianego. Byłam ciekawa, jak spisze się on na moich
krótszych włosach.
Efekt?
Włosy
są nawilżone i sprężyste. Ładnie się falują, ale nie puszą się przy tym. Skręt
nie jest tak wyraźny jak po żelu Syoss, ale nie jest też zły. Następnym razem
muszę spróbować olejowania na glutka.
W cieniu prawie nie widać resztek po farbie na dole.
Za to w promieniach słońca już tak. Jeszcze trochę czasu minie nim pozbędę się tej części włosów.
A
jak tam Wasze włosy po weekendzie? Lubicie używać siemienia lnianego?
Pozdrawiam,
AnnKa