Czytając
opinie o tej masce, spotkałam się z wieloma zachwytami, ale
natrafiłam również na sporo negatywnych recenzji. Ja maskę
dostałam, bo mojej cioci się nie sprawdziła. Nie wiem, czy sama
bym ją kupiłam – jakoś rzadko kupuję typowo proteinowe maski i
odżywki. Rzadko je stosuję, na co dzień wolę bardziej emolientowe
produkty. Ale jak sprawdziła się ta mleczna maska na moich włosach?
Dzięki proteinom pozyskanym z mleka krem wspaniale nadaje się do każdego rodzaju włosów, pozostawiając je delikatne i odżywione. Doskonały do zregenerowania włosów osłabionych przez rozjaśnienie, farbowanie oraz trwałą ondulację. Nakładać na umyte wilgotne włosy, po 2-3 minutach dokładnie spłukać. Optymalnie nawilżone oraz odżywione włosy. Zapewnia szybką i trwałą odbudowę osłabionych włosów. Regeneruje uszkodzenia struktury włosa, zapewnia połysk. Ułatwia rozczesywanie oraz układanie włosów. Doskonale zmiękcza, wygładza.
Cena
około 12 zł / 1 litr
Skład:
Aqua,
Cetearyl Alcohol,Cetrimonium Chloride, Dipalmytoylethyl
Hydroxyethylmonium Methosulfate, Parfum, Benzyl Alcohol,Citric Acid,
Peg-5 Cocomonium Methosulfate, Methylchloroisothiazolinone, Sodium
Glutamate, Hydrolyzed Milk Protein, Hydroxypropyltrimonium Hydrolyzed
Casein, Methylisothiazolinone, Sodium Cocoyl Glutamate, Hydroxypropyl
Guar Hydroxypropyltrimonium Chloriden
Maskę
otrzymujemy w plastikowym litrowym słoju podobnie jak słynne
Kallosy. Prezentuje
się całkiem dobrze. Jedynie
uważałabym
z łapaniem maski za nakrętkę. Możliwe,
że tylko ona zostanie nam w dłoni.
Maska
ma dość
gęstą konsystencję,
dzięki
czemu nie ucieka z rąk i dobrze rozprowadza się na włosach. Do
tego pięknie pachnie – słodko,
waniliowo,
trochę jak
budyń.
Zapach ten nie utrzymuje się na włosach po spłukaniu.
Ja
maskę stosowałam raz na jakiś czas – nie częściej niż raz w
tygodniu. Jeśli
Wasze włosy lubią proteiny lub są bardzo zniszczone bez obaw możecie używać jej częściej. Warto wtedy używać jej na zmianę z inną maską lub odżywką, najlepiej emolientową, by nie przeproteinować włosów (włosy stają się wtedy suche, matowe i sztywne). Wracając jednak do tematu, ja nakładam maskę zarówno przed myciem razem z olejem, jak i po myciu
na 5-20 minut. Za każdym razem działa podobnie. Włosy są wygładzone, dobrze dociążone, ale
nie przeciążone. Moje fale zdecydowanie lepiej się po niej
układają, są nawilżone i błyszczące.
Maska
ma dość prosty skład, więc świetnie się nadaje jako baza do
półproduktów. Można śmiało dodać do niej kilka kropel
ulubionego oleju dla lepszego dociążenia i wygładzenia pukli lub miodu,
by lepiej nawilżyła włosy. Ja czasami tak robiłam i byłam bardzo
zadowolona z rezultatów.
Podsumowując, maskę polubiłam i jak najbardziej polecam. Warto tylko pamiętać,
że każde włosy mogą zareagować na nią inaczej.
Znacie tą maskę? Jakie są Wasze ulubione maski do włosów?