Lubię
czytać książki, nie ograniczając się do jednego gatunku czy
określonej tematyki. Nie ukrywam, że często sięgam po powieści
określane mianem bestsellera i nieraz spotyka mnie rozczarowanie. To
ma być ta wspaniała książka? Serio? Z
Chatą Williama Paula Younga było nieco
inaczej. Jest
bestsellerem New York Timesa i
moim skromnym zdaniem zasługuje na to miano. Dlaczego?
Wydawnictwo:
Nowa Proza
Tytuł oryginału: The Shack
Liczba
stron: 300
Data wydania:
2011
Książka
porusza dość trudną tematykę, ale napisana jest bardzo przyjaznym
językiem i czyta się ją szybko. Główny bohater, Mack, mierzy się
z niewyobrażalną tragedią. Podczas kempingu z dziećmi, jego córka
została porwana przez seryjnego mordercę. Policja nie odnalazła jej ciała,
ale uznała ją za zmarłą. Mack winą za tę tragedię obarcza siebie i Boga.
Przecież Bóg mógł ją uratować. Czas mija, ale smutek i rozpacz
nie opuszcza rodziny. Pewnego dnia Mack otrzymuje list od Boga z
zaproszeniem do chaty, w której znaleziono zakrwawione ubranie jego córki. Pełny obaw postanawia sprawdzić, czy
to nie żart. Na miejscu zastaje wielką czarną kobietę z
osobliwym poczuciem humoru podającą
się za Boga. Wraz z nią jest mężczyzna o wyglądzie mieszkańca
Bliskiego Wschodu przedstawiający się jako Jezus oraz Azjatka,
która ma być Duchem Świętym. Wydaje się dziwne? Też tak z
początku sądziłam, ale podczas czytania książki wszystko wydaje
się mieć sens.
Książka
to przede wszystkim rozmowy Macka z Bogiem, podważające utarte
schematy i zmuszające do chwili zadumy. Nie wszystko jest tutaj zgodne z
Biblią czy wytycznymi Kościoła. I właśnie dlatego na wiele spraw
można spojrzeć z zupełnie innej perspektywy. Nawet osoby
niewierzące mogą znaleźć w niej coś ciekawego. Moim zdaniem, tego typu książki mogą być dla wszystkich. Dobrze jest wiedzieć coś o bogach różnych wyznań, nie trzeba przecież od razu we wszystkich wierzyć. Szczerze mówiąc, sama
nie należę do osób religijnych, ale Chatę dobrze
mi się czytało. Nie ukrywam, że wiele
fragmentów wydało mi się banałami, niewartymi przekazania i z wieloma rzeczami się nie zgadzam, ale w
ostateczności jednak to piękna i wzruszająca, opowieść o życiu i
ludzkiej moralności. Nie brakuje w niej również zabawnych scen, wywołujących uśmiech na twarzy. Często rozmowy pomiędzy Bogiem, Jezusem i Mackiem są przepełnione komizmem i trudno nie wybuchnąć śmiechem. Wbrew pozorom nie jest to więc poważna lektura wypełniona trudnymi zdaniami i przesłaniami. To książka momentami zabawna, chwilami wzruszająca i zmuszająca nas do myślenia. I to właśnie w tym tkwi jej urok.
Myślę,
że święta to dobry czas na tę książkę. Warto w tym okresie zastanowić się nad swoim życiem, a może i nad czymś więcej. Ta książka zdecydowanie może nam w tym pomóc.
Powstał też film na podstawie tej powieści. Sama go jeszcze nie
oglądałam, ale jeśli nie przepadacie za czytaniem, może warto
zrobić sobie seans? Podrzucam Wam zwiastun na zachętę.
Przy okazji chciałabym Wam życzyć zdrowych i wesołych świąt w ciepłej, rodzinnej atmosferze. No i udanych prezentów pod choinką, w końcu to też część świąt ;).