Nie
jest żadną tajemnicą, że jestem wielką fanką peelingów. Często
robię peelingi sama z cukrem i kawą, ale też uwielbiam testować
kolejne gotowe już produkty. Ostatnio zdecydowałam się wypróbować
peeling z czarną porzeczką Natura Estonica. W sklepach jest on
różnie nazwany: wygładzający, rozświetlający, rozjaśniający.
A jak w rzeczywistości działa? Zapraszam do recenzji.
INCI:
Aqua
(woda),
Glycerin
(nawilżająca
gliceryna),
Coco-Glucoside
(emulgulator,
substancja myjąca),
Pinus
Sibirica Shell Powder
(zmielone
łupiny orzeszków cedrowych),
Ribes
Nigrum Leaf Water*
(woda
z liści czarnej porzeczki),
Rubus
Idaeus Fruit Extract*
(ekstrakt
z owoców maliny),
Sodium
Hyaluronate
(sól
sodowa kwasu hialrunowego, nawilża),
Fragaria
Vesca Seed
(nasiona
poziomki),
Hydrolyzed
Rice Protein
(hydrolizowane
proteiny ryżowe nawilżają i łagodzą),
Acrylates/C10-30
Alkyl Acrylate Crosspolymer
(zagęstnik),
Tocopheryl
Acetate
(wit.
E),
Sodium
Hydroxide
(regulator
pH),
Benzyl
Alcohol
(zapach),
Ethylhexylglycerin
(konserwant),
Parfum
(zapach),
Caramel,
CI
42051,
CI
14720
(barwniki),
Hexyl
Cinnamal,
Limonene,
Linalool
(zapachy).
Cena:
14-18 zł / 300 ml
Scrub
Narura Estonica bio mieści się w plastikowym słoiczku. Szata
graficzna jest prosta, utrzymana głównie w barwach bieli i fioletu. Podoba mi się.
Po odkręceniu słoiczka znajdziemy dodatkowe plastikowe
zabezpieczenie. Ja szczerze mówiąc średnio je lubię, wolę np.
sreberko.
Peeling
ma dość rzadką konsystencję Kiedy pierwszy raz wzięłam produkt
w dłonie miałam wrażenie, że przypomina rzadką galaretkę –
jest bardzo przyjemny w dotyku. Nie wiem, jak to dokładnie opisać.
Pachnie nieco czarną porzeczką, ale nie jest to zapach czysto
owocowy. Jak dla mnie jest nieco sztuczny. Ani mi się zbytnio nie
podoba, ani nie przeszkadza. Ot, taki zwyklaczek pod tym względem.
Za ścieranie naskórka odpowiedzialne są drobinki z łupinek
orzechów cedrowych oraz nasiona poziomki. Drobinki nie uciekają z
ciała i nie rozpuszczają się. Możemy się nimi masować tak długo
jak chcemy. Peeling aplikowany na mokrą skórę nie jest bardzo ostry, ale dla dla mnie jest on wystarczający - nie za delikatny i nie za ostry. Dobrze radzi sobie z
usuwaniem martwego naskórka. Skóra po peelingu jest wygładzona,
bardzo przyjemna w dotyku. Jest lekko nawilżona, ale i tak sięgałam
po nim po balsam. Mam wrażenie, że smarowidła znacznie lepiej
działają po peelingu. Nie zauważyłam, by rozjaśniał lub rozświetlał skórę. Pod względem wydajności peeling jest całkiem fajny. Wystarczy na około miesiąc, może nieco dłużej przy peelingowaniu się dwa razy w tygodniu. Ja miałam go sześć tygodni, ale czasami stosowałam go raz tygodniu.
Podsumowując,
peeling Natura Estonica bio z czarną porzeczką to przyjemny
produkt. Dobrze zdziera martwy naskórek, skóra jest po nim gładka,
miękka i delikatnie nawilżona. Jedynie jego zapach średnio mi
odpowiada, mógłby być nieco bardziej owocowy.
Znacie
ten scrub? Jakiego typu peelingi lubicie?