Tymczasem
chciałabym Wam opowiedzieć o kilku kosmetycznych ulubieńcach do pielęgnacji z ubiegłego roku. Zapraszam!

Lekki krem
nagietkowy Sylveco (klik)
Krem ma lekką konsystencję. Zapach jest typowo
ziołowy. Łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Dobrze nawilża skórę.
Delikatnie koi zaczerwienienia oraz podrażnienia. Według producenta można go
również stosować pod oczy. Dzięki temu zasinienia są mniej widoczne, nie
występuje również obrzęk.
Czarne mydło
Nacomi (klik)
Mydło ma
ciemną barwę i jest gęste. Mydełko świetnie oczyszcza cerę i wyrównuje jej
koloryt. Uspokaja zaczerwienienia, a stosowane regularnie zapobiega powstawaniu
nieprzyjaciół. Cera po takim zabiegu była lekko ściągnięta, ale krem
nawilżający lub maseczka niwelowały to uczucie.
Hydrolat różany ZSK (klik)
Ma śliczny różany i niezbyt mocny
zapach. Zazwyczaj stosowałam go jako tonik. Wylewałam odrobinę na płatek
i oczyszczałam twarz zawsze po demakijażu i rano, czasem także w ciągu dnia.
Dzięki temu buzia była fajnie odświeżona. Przy dłuższym stosowaniu tonik
delikatnie nawilża buzię i pomaga ukoić zaczerwienienia – na pewno nie w 100%,
ale buzia wygląda zdecydowanie lepiej.
Olej lniany Etja (klik)
Włosy olejowałam przeważnie na sucho, czasami na
mokro lub na odżywkę.Włosy po tym oleju zawsze były błyszczące, wygładzone i
lepiej dociążone. Olej wzmacnia i uelastycznia włosy, dzięki czemu mniej się
niszczą. Czasami dodawałam odrobinę oleju do maski, by wzmocnić jej działanie.
I tutaj olej spisywał się świetnie. Poza tym zdarzyło mi się używać oleju na
skórę twarzy lub ramion, kiedy pojawiały mi się tam niedoskonałości. Olej
świetnie nawilżał skórę, a niedoskonałości były mniej widoczne i znacznie
szybciej znikały.
Mydło cedrowe
Bania Agafii (klik)
Jest gęste i ciągnące, ale łatwo wydobyć je z
opakowania. Pachnie trochę leśnie, trochę ziołowo. Mydło dobrze się pieni i bez
problemu zmywa wszelkie oleje z włosów. W moim przypadku mydło delikatnie pląta
włosy, ale zawsze używam po nim odżywki, więc niespecjalnie mi to przeszkadza.
Po umyciu za to włosy są ładnie odbite od nasady. Poza tym mydło jest
niesamowicie wydajne.
Planeta Organica maska marokańska (klik)
Maska ma gęstą konsystencję o ciemnozielonej barwie.
Pachnie jak liście laurowe z domieszką jakiś ziół, zapach utrzymuje się także
po spłukaniu. Włosy były wygładzone i odpowiednio dociążone. Ładnie się
układały, były sypkie i mięciutkie w dotyku. Skóra głowy po maseczce była
ukojona. Maska nie obciążała włosów u nasady, ani nie przyśpieszała
przetłuszczania. Nie zauważyłam, aby maska wpłynęła na wypadanie czy porost
włosów, ale nie stosowałam jej tak często na skórę głowy.
Dziwnym trafem znalazły się tu właściwie same
kosmetyki do pielęgnacji twarzy i włosów. Chociaż po chwili zastanowienia
stwierdzam, że na pielęgnacji tych dwóch obszarów w zeszłym roku skupiłam się
najbardziej - bo je wcześniej najbardziej zaniedbałam niestety. Ale to już nie
temat na dziś.
Pozostałych moich ulubieńców znajdziecie tutaj (klik).
Znacie te kosmetyki? Jakie są Wasze kosmetyczne hity
ubiegłego roku?