O
włosy dbam od niedawna, ale już widzę znaczącą zmianę w ich kondycji. W dużej
mierze to zasługa olejów oraz odżywek, które stosuję po każdym myciu. Jest
jednak jeszcze kilka rzeczy, których chciałabym spróbować.
1.
Mycie
odżywką
To
podobno fajna metoda dla włosów suchych, zniszczonych, ale też
kręconych lub falowanych. Chciałabym się przekonać, jak sprawdzi się u mnie.
Przyznam
szczerze, że zastanawiałam się nad tym od dawna, ale obawiałam się, że nie
domyję włosów. Po lekturze kilku blogów stwierdziłam, że muszę
spróbować. Inaczej się nie przekonam, czy to coś dla mnie.
2.
Żel
lniany, płukanka, olejowanie na glutka
Siemię
już kupiłam i czeka grzecznie na kuchennej półce, aż po nie sięgnę. W pierwszej kolejności
zamierzam spróbować stylizacji żelem, później płukanki albo olejowania na
glutka. Zobaczymy.
3.
Wcierka
Obecnie
wracam do swojego naturalnego koloru włosów i już nie mogę się doczekać, aż
znikną te farbowane. Dlatego chciałabym przyspieszyć porost włosów. Na picie
drożdży się raczej nie zdecyduję, spróbuję więc wcierek. Na pierwszy ogień (ale dopiero na początku lutego)
pójdzie Jantar, który dostałam w zestawie wraz z szamponem i mgiełką. Później
kozieradka albo olej rycynowy. A może picie skrzypokrzywy? Jeszcze nie
zdecydowałam.
Na
razie to tyle. Na pewno napiszę o efektach, jakie udało mi się osiągnąć oraz
wstawię zdjęcia. Jestem też ciekawa Waszych opinii. Napiszcie, czy stosowałyście
coś z tej listy i jak się u Was sprawdziło.
Pozdrawiam serdecznie,
AnnKa