Chyba każda włosomaniaczka od czasu do czasu sięga po produkty spożywcze, aby przekonać się, czy sprawdzą się również w pielęgnacji włosów. Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nie przyszło mi to do głowy. Dopiero po lekturze wpisu u Anwen (TUTAJ)
postanowiłam przygotować własną wersję maski, z tym co miałam akurat pod ręką.
W tym celu
użyłam:
2
łyżki maski BingoSpa (pisałam o niej TUTAJ)
1
żółtko
1
łyżkę skrobii ziemniaczanej
1
łyżkę miodu
kilka
kropel nafty kosmetycznej
kilka
kropel soku z cytryny
kilka kropel oleju makadamia
Wszystko
razem zmieszałam i nałożyłam na umyte już włosy pod czepek. Po 25 minutach
spłukałam najpierw ciepłą, a później chłodną wodą.
Efekt?
Włosy
są dużo bardziej nawilżone i wygładzone niż po masce bez dodatków. W ogóle się
nie puszą, co naprawdę rzadko się zdarza w moim przypadku. Do tego włosy są
mięsiste, a ich kolor jakby podkreślony
Na
pewno spróbuję jeszcze takiej maski z innymi składnikami, czy półproduktami.
Ostatnio zrobiłam swoje pierwsze zamówienie w ZSK (TUTAJ)
i już nie mogę się doczekać, aż półprodukty znajdą się u mnie. Na pewno po przetestowaniu napiszę o nich kilka słów.
Zdjęcie miałam, ale niestety gdzieś je zapodziałam. Przepraszam Was za to.
Zdjęcie miałam, ale niestety gdzieś je zapodziałam. Przepraszam Was za to.
A Wy próbowałyście tego rodzaju masek?