Kiedy zaczęłam interesować się tematyką pielęgnacji
włosów, musiałam wprowadzić w życie sporo nowych nawyków. Dowiedziałam się
między innymi, że jako posiadaczka włosów falowanych nie powinnam za często
czesać swoich włosów. A już na pewno nie suchych włosów. Dlaczego? Ponieważ
niszczy to naturalny skręt włosów i powoduje puch na głowie, czasem
przypominający lwią grzywę.
Myślę, że poniższe zdjęcie prezentuje to najlepiej. Zrobiłam je niedawno, nałożyłam na włosy maskę, odżywkę b/s, a po wyschnięciu rozczesałam włosy.
Myślę, że poniższe zdjęcie prezentuje to najlepiej. Zrobiłam je niedawno, nałożyłam na włosy maskę, odżywkę b/s, a po wyschnięciu rozczesałam włosy.
moje włosy po masce i rozczesaniu na sucho (tak się puszą niestety) |
Poza
tym przy nakładaniu maski, odżywki czy olejku staram się dokładnie przeczesać włosy
palcami, aby produkt dotarł możliwe do każdego włosa. Zdarza się, że czasami
rano (gdy włosy powychodzą mi z warkocza
lub koka) delikatnie przeczeszę je palcami – tak, by je rozplątać, ale nie
zniszczyć przy tym skrętu.
Jak takie traktowanie wpłynęło na
moje włosy?
Włosy
układają się zdecydowanie lepiej. Skręt jest podkreślony, a włosy niemal wcale
się nie puszą (choć to zasługa również odżywek i masek). Poza tym mniej włosów
mi wypada, ponieważ nie szarpię ich na siłę kilka razy dziennie szczotką – jak
zdarzało mi się jeszcze dwa lata temu. Tym samym włosy mniej się rozdwajają i
nie łamią tak jak kiedyś.
Tak więc „nieczesanie” okazało się wybawieniem dla moich włosów, jak pewnie dla większości
posiadaczek fal i loków.
A
Wy czym czeszecie swoje włosy?